Najnowsze raporty Gallupa „How Millennials Want to Work and Live Report”, Deloitte’a „The 2016 Deloitte Millennial Survey” i Shella „17th Shell youth study. Youth 2015” oraz książka Chipa Espinozy „Milenialsi w pracy” wywołały kolejną falę dyskusji na temat różnic międzypokoleniowych. Starsze generacje (Baby boomers i X) jakoś się przecież „dogadały”, to dlaczego Ci młodzi (Milenialsi inaczej Y oraz Z, inaczej R) są tacy trudni. Rozpieszczeni, roszczeniowi, chcą wszystkiego „natychmiast, tu i teraz”, nielojalni, nie mają autorytetów…

Dawno, dawno temu…

Po pierwsze, „kiedyś” wszystko działo się znacznie wolniej, nie mówiliśmy o turbulentności, świecie VUCA czy „high-speed reality”. Zarówno pokolenie Baby Boomers (ok. 1946-1964), jak i Iksów (ok. 1965-1983) przychodziło na świat w ciągu ok. 2 dekad. Obecnie po niecałych 10 latach pojawiania się Milenialsów, mówimy już o następnej generacji. Poza tym dość zagubione pokolenie X rozpatrywało sens życia raczej czarno-biało w kategoriach „być” czy „mieć”. Jeśli już zdecydowało się na „mieć”, to przeważnie z pokorą przyjmowało zasady gry obowiązujące w danej organizacji i z dużym (zbyt dużym?) szacunkiem odnosiło się do wykonywanej pracy czy zajmowanego stanowiska. Pozwalało sobie na ironię oraz sarkazm, ale nie mówiło wprost o swoich potrzebach i oczekiwaniach dostosowując się do zastanej rzeczywistości. Ci, którzy wybrali „być” nawet nie próbowali podejmować pracy w dużych korporacjach uciekając od wyścigu szczurów i konsumpcjonizmu.

Wyuczona „sieciowość”

W jednym z wywiadów („Na śmieciówce, bez stresu. Milenialsi opanowują rynek pracy. Kto ich nie zrozumie, ten przegra”, dziennik.pl, Maj 2016) Dr Chip Espinoza powiedział „Tyle że przecież każdy jest dzieckiem swoich czasów, a nasze są bardzo różne od tych sprzed półwiecza. Jeśli przestaniemy oceniać innych przez pryzmat własnych doświadczeń, postawa pokolenia Y wyda nam się całkiem naturalna”. Ja dodałabym jeszcze, że to my starsze pokolenia stworzyliśmy Igreki oraz Zety takimi jakimi są, bo zaczęliśmy ich uczyć dostosowywać się do zmieniającego się świata oraz żyć „sieciowo” i nie mam tu na myśli głównie kwestii Internetu. Wcześniej egzystowaliśmy hierarchicznie, czy to w rodzinie, w szkole, czy pracy – szacunek należał się automatycznie w związku z usytuowaniem danej osoby w strukturze. Poprzednie pokolenia zaczęły od „Pana Ojca” i „Pani Matki”, a następnie poprzez mamę i tatę doszliśmy do momentu, kiedy wiele dzieci mówi do rodziców po imieniu. Hierarchia odchodzi do lamusa, uczymy kolejne pokolenia, że ważne są współpraca i partnerstwo. Mają grać zespołowo, myśleć, a nie bezmyślnie naśladować, pracować projektowo i szybko reagować. Wychowujemy zatem pokolenie sieci, które umie sprawnie rozwiązywać węzły, aby zawiązać nowe w innym miejscu. Nauczyciel traktuje niesprawiedliwe, a interwencje nie skutkują, zmieniamy dziecku klasę lub szkołę. Zajęcia pozalekcyjne przestały pasjonować, szukamy czegoś nowego. Trudno zatem się dziwić, że młodzi z łatwością zmieniają pracę i nie rozumieją „starego” pojęcia lojalności. Jako część sieci oczekują od szefów partnerskiego traktowania, zaś autorytetem obdarzają tego, kto zaimponuje im wysokim poziomem kompetencji, a nie nazwą stanowiska. W erze start-upów i freelancerów każdy może być dyrektorem lub prezesem. Ponadto w partnerskiej komunikacji należy jasno formułować swoje oczekiwania, dlatego też w świecie młodszych pokoleń nie ma miejsca na krygowanie się lub strach przed przedstawieniem własnej opinii.

Oczywiście sieciowość Igreków i Zetów wyuczona jest również przez media społecznościowe, gdzie znajomymi można zarządzać na wiele sposobów, a relacje budować w oparciu o kliknięcia i bezwzrokowe pisanie na klawiaturze. Dlatego też networking i przebudowanie siatki kontaktów nie sprawia młodym większych kłopotów. Należy również pamiętać, że sieć pracuje dynamicznie i znacznie szybciej niż struktura hierarchiczna, dlatego też cierpliwość nie jest mocną stroną nowych generacji.

Sieci i co dalej?

Manuel Castells wybitny badacz społeczeństwa w kontekście procesów usieciowienia życia uważa, iż sieci charakteryzują się naturalną elastycznością i łatwością dostosowania do bieżących wymogów, które to cechy decydują o przetrwaniu w szybko zmieniającym się środowisku. Możemy sobie zatem pogratulować, że poprzez odpowiednio od lat zarzucane sieci tworzymy młodych, którzy poradzą sobie w turbulentnej rzeczywistości. Oczywiście, jak każde nowe pokolenie, należy ich uczyć i wspierać, ale już na innych „sieciowych” zasadach, które zostały bardzo dobrze przedstawione w raporcie Gallupa „How Millennials Want to Work and Live”. Pamiętajmy zatem, że młodzi:

  • nie pracują tylko dla wypłaty, ale szukają głębszego celu i sensu pracy,
  • bardziej niż samej satysfakcji z pracy, szukają rozwoju,
  • wolą coachów, zamiast szefów,
  • chcą bieżących rozmów, a nie corocznych spotkań oceniających,
  • nie chcą naprawiać swoich słabości, a wolą raczej rozwijać mocne strony,
  • traktują pracę jako integralną część swojego życia.

Biorąc pod uwagę powyższe zasady, rozumiejąc sieciowy styl życia i stawiając jasne granice na pewno uzyskamy to co najważniejsze dla wszystkich pokoleń – porozumienie i efektywną współpracę.