Kto w szkole średniej uważał na lekcjach fizyki, ten wie, że w pierwiastkach takich jak uran czy pluton rozszczepienie jądra jednego atomu inicjuje kolejne, a szereg takich zjawisk składa się na reakcję łańcuchową. W normalnych warunkach taka reakcja zanika, kiedy jednak ilość materiału przekroczy pewien próg, zwany masą krytyczną, nastąpi efekt lawinowego uwolnienia energii. Dla uranu, na przykład, takim progiem jest 16 kg.

Z nauką języka jest podobnie. Oczywiście zdarzają się ludzie z niezwykłym talentem do języków, ale większość z nas zna uczucie bezradności, kiedy po wkuciu kolejnej porcji słówek język wydaje się wciąż tak samo obcy, jak na początku nauki. Mamy wrażenie, że zapamiętanie każdego kolejnego słówka kosztuje nas coraz więcej wysiłku i, co gorsza, wcale nie przybliża nas do upragnionego celu. Jednakże po przekroczeniu pewnej magicznej granicy, poznawany język całkiem nagle „otwiera się”, stając się użytecznym narzędziem komunikacji. Z psychologicznego punktu widzenia byłoby czymś niezwykle pomocnym wiedzieć z góry, gdzie ta granica przebiega. Inaczej mówiąc, ilu słów potrzebujemy, aby dotrzeć do określonych poziomów znajomości języka, którą umownie określamy jako „roboczą”, „konwersacyjną” lub „biegłą”.

Niestety, nie ma tu prostej odpowiedzi, ale na pewno warto przyjrzeć się temu zagadnieniu dokładniej. Zanim jednak zaczniemy liczyć, porozmawiajmy o tym, co liczymy, a także o tym, co się najbardziej w tym wszystkim liczy.

Kiedy ktoś wspomina o nauce języka obcego, nasze umysły często zapełniają się obrazami różnych wspomagających aplikacji albo tradycyjnych, kartonowych fiszek oraz ścian i przedmiotów oklejonych karteczkami z obcymi słowami, które w ten sposób zawsze chcemy mieć przed oczyma.  W końcu słowa są materiałem, z którego powstaje język. Podejście „im więcej, tym lepiej” wydaje się całkiem rozsądne.

To prawda, że ​​nie możesz nauczyć się języka bez poznania słów, które go tworzą, ale zgromadzenie ogromnego słownictwa nie powinno być twoim głównym celem – różnica między 1000 wyrazów a 5000 jest mała, jeśli te dodatkowe 4000 są po prostu różnymi wersjami pierwszego tysiąca, jeśli są to słowa, których rzadko będziesz używać, lub jeśli nie wiesz, jak z nich korzystać.

Czym jednak tak naprawdę jest „słowo”. Cóż, odpowiedź zależy od tego, kogo zapytasz.

Co to jest „słowo”?

Szukając w Google odpowiedzi na pozornie proste i konkretne pytanie: ile słów zna przeciętny native speaker np. języka angielskiego, trafimy na wyniki, które znacznie się różnią pomiędzy sobą.

Jedno źródło twierdzi, że native speakerzy z wykształceniem akademickim dysponują zasobem około 10000 słów, podczas gdy inne mówi, że przeciętny absolwent szkoły średniej zna ich 35000.

Nie dzieje się tak dlatego, że badacze wzięli te liczby z sufitu, ale po prostu mierzą i liczą coś innego.

Niektórzy liczą każdą formę słowa. Na przykład czasownik „to run” przybiera postaci “run”, “runs,” “ran”, “running” itd. Ogólne znaczenie jest to samo, ale każda z tych form wprowadza dodatkowe znaczenie, odnoszące się do osoby, liczby i czasu.

Inni liczą tylko formy „słownikowe”, zwane w fachowym języku lemmami. Gdy liczymy w ten sposób, „house” i „houses” będą dwiema formami tego samego słowa „house”. To samo odnosi się do wyrazów tak różnych, jak „am”, „is”, „was” and „being” – wszystkie one są odmianami podstawowej formy „to be”.

Przyjmując to ostatnie podejście, można myśleć o czasowniku „to run” jako „słowie”, którego się nauczyłeś, a twoja znajomość form pochodnych w zdaniach w rodzaju „he runs” będzie liczyła się jako wiedza gramatyczna, a nie twój zasób leksykalny.

Ten sposób myślenia odzwierciedla taki sposób nauki języka, w którym uczymy się jednej formy słowa, zapamiętując jego ogólną semantykę, a gdy dowiadujemy się więcej o języku i jego strukturach, jesteśmy w stanie zastosować je w innych formach stosownie do sytuacji. Gramatyka, którą stopniowo opanowujemy, pozwala wyrazić liczbę mnogą, czas przeszły, czas przyszły itd.

Język to jednak żywy i skomplikowany twór, a gramatyka to raczej nie do końca precyzyjny sposób opisu trudno uchwytnych zjawisk, niż ścisła norma czy algorytm. Jeśli, na przykład, wspomniany czasownik „to run” policzymy jako jedno słowo, co z jego użyciem jako czasownika przechodniego, np. „to run a business” (prowadzić firmę)? Z pewnością ma ono wtedy znaczenie dość odległe od czynności biegania. Gdzie wyznaczymy granicę między jednym skupiskiem znaczeń a następnym?

Dlatego wszelka próba zliczania słów tworzących pewien użyteczny zasób powinna zacząć się od przyjęcia spójnego standardu: co liczymy i jak odróżniamy jedno słowo od drugiego. No i warto pamiętać, że wszystko, co wymyślimy, i tak będzie cokolwiek arbitralne.

Skąd wiesz, co wiesz?

Kolejną komplikacją jest zdefiniowanie słów, które „znamy”.

Czy „znasz” słowo, które zasadniczo rozumiesz, gdy je słyszysz, ale nie możesz go sobie przypomnieć i użyć podczas rozmowy?

Jest to rozróżnienie między słownictwem aktywnym i pasywnym.

Aktywne słownictwo to takie, które możesz szybko przywołać z pamięci i aktywnie używać pisząc, mówiąc i myśląc.

Słownictwo pasywne to słownictwo, które rozumiesz, gdy je widzisz lub słyszysz, ale nie potrafisz lub nie masz pewności, jak go używać.

Ogólnie rzecz biorąc, nowo poznawane słowa najpierw zasilą twój pasywny słownik, gdy napotkasz je kilka razy (niektórzy podają tu „magiczną” liczbę 8) i zaczniesz „odczuwać” ich znaczenie.

Następnie, kiedy już usłyszysz i przeczytasz wystarczająco dużo różnych znaczeń i zastosowań danego słowa, co da ci dokładniejszy obraz tego, co ono znaczy i jak się go używa, słowo to przejdzie do Twojego aktywnego słownictwa. Osoby posługujące się danym językiem jako drugim (nie rodzimym) na ogół mają słownictwo pasywne kilka razy większe niż aktywne. „Awans” pasywnego słownictwa do kategorii aktywnej jest jednym z wyznaczników biegłości w języku, którego się uczymy.

Ile słów znasz i ile ich potrzebujesz?

Załóżmy, że za miarę zasobu słownictwa uznamy liczbę form słownikowych i rodzin słów, które są zawarte w naszym aktywnym słownictwie. Nie liczymy zatem wszystkich różnych form danego słowa i nie liczymy niczego, co jest tylko w naszym pasywnym słownictwie. Kiedy tak zawęzimy naszą definicję, możemy opisać poziomy płynności w języku obcym w następujący sposób:

  • Poziom początkujący (250-500 słów): Już po tygodniu nauki można zdobyć wiedzę wystarczającą do inicjowania podstawowych, codziennych rozmów. A jeśli dojdziemy do 500 słów, wchodząc na poziom podstawowy, to jest duża szansa, że damy sobie radę jako np. turyści w obcym kraju.
  • Poziom konwersacyjny (1000-3000 słów): Znając około 1000 słów możesz zapytać o czyjś nastrój, opowiedzieć coś o sobie i czuć się komfortowo w codziennych sytuacjach, takich jak zakupy czy korzystanie z transportu publicznego.
  • Poziom zaawansowany (4000-10000 słów): W większości języków, gdy przekroczysz granicę 3000 słów, wykraczasz poza poziom codziennej rozmowy i jesteś w stanie swobodnie komunikować się w zakresie swojej specjalności lub zawodu, rozmawiać o bieżących wydarzeniach, wyrażać w sposób zniuansowany swoje opinie i dyskutować na skomplikowane tematy. W tym momencie powinieneś być w stanie osiągnąć poziom C2 w skali Common European Framework of Reference (CEFR).
  • Poziom płynny (ponad 10000 słów): Znając ponad 10000 słów, możesz mówić i pisać na prawie każdy temat (co masz merytorycznie do powiedzenia, to oczywiście inna sprawa). Co więcej, rozpoznajesz wystarczająco dużo słów w dowolnej wypowiedzi, żeby rozumieć te jeszcze nieznane z samego kontekstu, bez pomocy słownika.
  • Poziom natywny (10000-30 000 słów): Liczba słów różni się znacznie w różnych językach świata, przez co trudno jest powiedzieć, ile słów znają native speakerzy. Jak wspomnieliśmy, szacunki dotyczące liczby słów znanych przeciętnemu native speakerowi w języku angielskim wynoszą od 10000 do 65000 i więcej – zależnie od przyjętej metodologii.

W kolejnej części artykułu przedstawimy sposób na nauczenie się właściwych słów we właściwej kolejności oraz doradzimy jak rozwijać aktywne słownictwo.